Wierszyki o zimie

Zima zimie nie równa

Taka zima to nie zima
śniegu nie ma, mróz nie trzyma,
plac się zmienia w staw dla żab,
z dachów ciągle kap, kap, kap.

Rano deszcz, w południe deszczyk
i wieczorem pada jeszcze.
W nocy nie przychodzi mróz,
słychać wody plusk, plusk, plusk.

Już o zimie nie pamiętasz
choć wskazuje ją kalendarz.
Styczeń – wszyscy mówią nam,
deszcz zaprzecza pam, pam, pam

Z zimowych rozrywek

Ulepiły sobie dzieci ze śniegu bałwana,
Gdy ich mama na podwórze wypuściła z rana.
Nos i oczy dały z węgla, a ręce z patyków,
Toż to śmiechów na podwórzu, radosnych okrzyków!


Starsza Zosia śniegowego stracha się nie boi,
Ale Lusia mała przy niej coś trwożliwie stoi:
Medytuje niespokojnie Burek, też tchórzliwy,
Wącha śnieg, czy śmieszny bałwan żywy, czy nieżywy?

Tańczy bałwan

Tańczy bałwan grubasek
w swym śniegowym kaftanie.
Gra zimowa muzyka
dzwonią dzwonki u sanek.
Zając, borsuk i wrona
usłyszeli to granie.
Zaprosili sarenkę
niech zatańczy z bałwanem.
Tańczy bałwan z sarenką,
zając kic, kic za nimi.
Wrona ogon zgubiła,
borsuk kroki pomylił.

Smutne drzewa

Jesień odchodzi
liść na liściem,
w lesie jest jaśniej
uroczyściej...
I w górze coraz więcej nieba.
A na gałęziach
zamiast ptaków
usiadły rzędem
zimne gwiazdy.
Więc smutne teraz stoją drzewa.

Eskimosek

To jest mały Eskimosek:
ma czerwony z mrozu nosek,
ma kubraczek z futra foki,
co mu mocno grzeje boki.
Szyła mama go synkowi,
kiedy tata ryby łowił.

Styczeń

Nowy Rok zawitał wreszcie
stary sobie poszedł.
Co tam rośnie w mrozach stycznia?
Dzień rośnie po trosze!

Wróbelkowi serce rośnie,
że wiosny doczeka,
chociaż jeszcze droga do niej
mroźna i daleka.

Rosną w styczniu zaspy śniegu,
że wóz w nich ugrzęźnie
a na szybach rosną srebrne
liście i gałęzie.

Więc na inne pory roku,
nie patrzy zazdrośnie
mroźny styczeń: bo w nim także
mnóstwo rzeczy rośnie!

Bałwan

Gdy wychodzimy z samego rana,
Ulepić w parku wielkiego bałwana,
Ja, mama, tata, no i mój brat,
Pokryty śniegiem jest cały świat.

Bierzemy garnek, marchew, guziki,
Po drodze tata znajduje patyki.
I choć niecierpliwi i pełni zapału,
Śniegowe kule lepimy pomału.

Największą z nich ulepił nasz tata
I będzie chyba stała do lata!
Niewiele mniejszą zrobiła mama,
Będzie to brzuch naszego bałwana.

Tę całkiem małą, wspólnymi siłami,
Ulepiliśmy z braciszkiem sami.
Pocieszył nas tato, mówiąc te słowa:
"Mała, lecz ważna - bałwana GŁOWA".

Nosem - marchewka, oczami - guziki,
Rękami będą suche patyki.
Garnek na głowę - praca skończona,
I cała rodzina jest zadowolona!

Śniadanie bałwana

Panie bałwanie, panie bałwanie!
Co chce pan dostać dziś na śniadanie?
- Proszę śnieg w płatkach,
w sopelkach lody
i porcję szronu chcę dla ochłody.
Panie bałwanie, zimne śniadanie
od pani zimy wnet pan dostanie